Nazywam się Natalia Lis. 4 lata temu, po powrocie z Anglii do Polski, pracowałam po kilkanaście godzin dziennie, 6 dni w tygodniu. W niedziele byłam tak wykończona, że jedyne, na co miałam siłę, to leżeć i marudzić. Nie wiedziałam co zrobić, by poczuć się lepiej, nie potrafiłam odpoczywać! Nie miałam ochoty na spotkania z przyjaciółmi, bo… (tak, zgadłaś) byłam zbyt zmęczona. Nie chciało mi się czytać, spacerować, żyć… W ramach przerwy od pracy gotowałam obiad, pędziłam po zakupy czy szorowałam wannę.
Nic mnie nie cieszyło, biegłam od zadania do zadania, od sukcesu do sukcesu…
Bez ich celebracji, o cieszeniu się małymi rzeczami nie wspominając… Szare dni zamieniały się w szare miesiące…
To był bardzo mroczny czas.
Tyrałam jak robocik, zatraciłam się w listach z zadaniami i deadlinach, które sama sobie narzucałam. A gdy nie dawałam rady z tym nieludzkim tempem – biczowałam się, robiłam sobie wyrzuty!
Brzmi znajomo..?
